Jazda na rolkach, zwanych potocznie łyżworolkami, to bardzo popularny sport, który przeżył ponowny rozkwit w dobie pandemii COVID-19. Wiele osób, które jeździły w młodości, powróciło do sportu – lockdowny sprzyjały aktywności fizycznej na świeżym powietrzu. To cieszy, bo jazda na rolkach to piękny sport, jak możecie się przekonać poniżej:
Z rolkami niestety jest tak, że często są postrzegane przez pryzmat zabawek, a nie sprzętu sportowego. A jak widać na powyższym wideo, nie ma nic dalszego od prawdy!
Na tym zjawisku od lat żerują „producenci” wyjątkowo tanich rolek, którzy kontenerami sprzedają sprzęt niespełniający minimalnych wymogów jakościowych, aby nadawał się do tego sportu.
A dlaczego „producenci”? Bo to firmy, które nie posiadają własnych zakładów produkcyjnych, czy nawet linii technologicznych na wyłączność – jedynie zamawiają generyczne projekty „jak fabryka dała”, wybierając konkretne kolory oraz nadruki. Sami możecie się stać takim producentem – wystarczą pieniądze na start (wcale nie tak duże) i zamówienie na portalu Alibaba. W hurcie za parę słabej jakości rolek fitness zapłacicie do 15 dolarów amerykańskich, więc nawet po ocleniu można zarobić. Rolki freeskate są już zazwyczaj nieco lepszej jakości, jednak nadal można je szybko „zajechać”. Producenci stawiają bowiem głównie na aspekty wizualne, co prowadzi do takich potworków, jak poniżej:
W związku z tym można trafić na przypadki, że znajdziemy w sprzedaży rolki kilku marek różniące się jedynie kosmetycznie.
Dawniej takimi rolkami najczęściej zapełnione były półki sklepowe marketów sportowych, jednak nawet te przybytki (w większości) z biegiem czasu się zorientowały, że trzeba nieco bardziej dbać o poziom – zaczęły więc oferować podstawowe modele renomowanych producentów jak K2, Rollerblade czy Powerslide.
Naturalnie, rolki lepszej klasy nadal znajdziemy w sklepach specjalistycznych. Nie mówiąc już o bardziej niszowych markach typu FR Skates.
Dziś najgorszej jakości rolki są głównie domeną sprzedaży internetowej. Z trzech istotnych powodów:
- Klient nie ma możliwości bezpośredniego obejrzenia towaru („w rękach”) przed zakupem.
- Wiele osób nie wie, że przysługuje im odstąpienie od umowy zakupu na odległość.
- Jeszcze więcej osób nie jest świadomych, że jeżeli rolki będą nosić ślady użytkowania, sprzedawca ma prawo odmówić zwrotu. Wystarczy, że weźmiemy je na jazdę próbną po asfalcie, zewnętrzna warstwa tworzywa kółek się delikatnie zmatowi i już „po zawodach”. Tu nawet UOKiK nie pomoże.
No dobrze, ale dlaczego tak nie pałamy miłością do tego sprzętu pseudo-sportowego? Wiele osób uważa, że kupi takie tanie rolki na start a potem przesiądzie się na coś lepszego, jeżeli jazda się im spodoba. I tutaj mamy problem, bo wychodzenie z takiego założenia ma efekt odwrotny, od zamierzonego.
Do tego dojdziemy w swoim czasie, ale najpierw warto zadać pytanie:
Czy tanie rolki są naprawdę tanie?
Kluczowym elementem wpływającym na cenę jakichkolwiek rolek jest jakość poszczególnych elementów.
Przy produkcji tańszych rolek spotykamy dwie odmienne filozofie:
- Maksymalne uproszczenie produktu przy jednoczesnym zapewnieniu odpowiedniej jakości każdego z elementów. Świetnym tego przykładem są tańsze modele rolek Powerslide Zoom, które są wręcz prymitywne w budowie (bo czerpią garściami z rozwiązań z lat 90-tych) ale wyjątkowo solidne i uniwersalne.
- Sprawianie pozorów, że rolki mają wszystko to, co droższe modele i się niczym od nich nie różnią. Nie ma nic za darmo i w takim wypadku jakość każdego elementu jest odpowiednio obniżona, aby otrzymać jak największy margines zysku.
Oczywiście sporo osób może Wam powiedzieć, że ma „marketówki” i była/jest z nich zadowolona. Zaryzykujemy stwierdzenie, że 99% takich osób używa swoje rolki bardzo sporadycznie (mniej niż kilkanaście razy w roku) i nie są względem nich wymagający, jeżdżąc bardzo powoli, spokojnie i nie robiąc postępów w kierunku doskonalenia techniki jazdy.
Opisane poniżej wady podejrzanie tanich rolek wyłapie każdy przeciętny rolkarz, mniej lub bardziej regularnie jeżdżący kilka razy w miesiącu. Szczególnie szybko ujawniają się one w przypadku użytkowników o większej masie ciała.
Kółka – najprostszy sposób na oszczędność.
Każdy, kto ma jakiekolwiek rozeznanie w sprzęcie do jazdy na rolkach powie Wam, że koło kołu nierówne. Nawet renomowane marki tną koszta na kołach, bo to części eksploatacyjne. Lepiej oszczędzać na kołach, niż na bucie, czy szynie. Naturalnie, im więcej zapłacimy za rolki, tym większe prawdopodobieństwo, że dostaniemy wraz z nimi lepsze koła.
O ile w podstawowych modelach dobrych producentów dostaniemy koła w sam raz na start (tudzież zgodne z przeznaczeniem rolek), to w rolkach no-name dostajemy kół zaledwie imitację, która zetrze się błyskawicznie.
W tym przypadku nie ma odstępstw od reguły. Tanie rolki maja wyjątkowo tanie kółka. Nawet podana na nich twardość 88A (która daleka jest od prawdy) nie sprawi iż wytrzymają one więcej niż kilka dłuższych wypadów na rolki. Mieszanka uretanu posiada po prostu zbyt wiele materiału z odzysku, zanieczyszczonego, niskiej jakości – chemii i fizyki nie oszukamy, jeżeli sieć molekularna jest słaba, tworzywo łatwo się rozpada.
Trzeba też wspomnieć o komforcie i szybkości jazdy – nawet początkująca osoba odczuje, jak takie koła mocno „lepią się” do podłoża.
Zakup sensownego kompletu 8 kółek do zwykłej jazdy fitnessowej to wydatek wynoszący często większą część sumy, którą zapłacimy za kiepskie rolki.
Jeśli mamy dobrze dobrany but rolek, kółka są drugim w kolejności elementem przekładającym się na komfort i bezpieczeństwo jazdy! Jeżeli koło zwyczajnie się rozpadnie po kilkunastu godzinach użytkowania, to nie ma mowy ani o jednym, ani o drugim.
Łożyska – czyli o tym, że parametry nic nie znaczą.
Producenci taniochy kochają umieszczać wielkie napisy ABEC 9 albo nawet i ABEC 11 (taki poziom skali ABEC nawet nie istnieje) na szynach.
Niestety – skala ABEC określa jedynie precyzję wykonania łożyska, która w dodatku nie może zostać w żaden sposób sprawdzona przez konsumenta. Nawet jeśli dany model posiada faktycznie łożyska klasy ABEC 7 – to aby zachować niską cenę, do ich produkcji wykorzystano tani smar i tanie, słabej jakości materiały. Więcej na ten temat możecie przeczytać na blogu Bladeville.
Często również spotykane są łożyska z wbudowanymi tulejkami o niestandardowych parametrach, normalnie nie występujące w sprzedaży. Co prawda, niektóre firmy produkujące łożyska do deskorolek mają w swojej ofercie modele z wbudowanymi tulejami, jednak mają one szerokość nieodpowiednią dla rolek. Przynajmniej jednak stoją one na dobrym poziomie jakościowym, czego nie można powiedzieć o tych „dziwnych” z tanich rolek:
A więc, zatarte łożyska = wymiana całej rolki. Chyba że uda się Wam znaleźć takie same w sklepach z częściami maszynowymi, bo w sportowych ich nie znajdziecie na pewno.
Plastik plastikowi nierówny.
Każdy, kto w swoim życiu posiadał kilka par rolek potwierdzi, iż ich plastikowe części z czasem ulegają degradacji.
Nie chodzi tutaj o przetarcia czy pękniecie spowodowane upadkiem, ale o normalne zużycie materiału wynikające z tego iż cała konstrukcja podczas jazdy pracuje: ruchoma cholewka (cuff), klamry czy miejsce mocowania szyny z butem. Można to porównać do wyginania plastikowej słomki – po kilku zgięciach ich miejsce najpierw robi się białe, a po kilkunastu w końcu pęka.
Dodatkowo, plastik stopniowo ulega utlenieniu, co powoduje osłabienie jego struktury – staje się kruchy. W dobrych rolkach ten proces może zająć nawet 15 lat, nim przełoży się to na faktyczną wytrzymałość, a jeżeli są dobrze przechowywane (z dala od słońca i w umiarkowanej temperaturze) nawet dłużej. W końcu każde rolki jednak się „poddadzą”. Nawet tak dobrej marki, jak Rollerblade. Poniżej 25 letni model, który rozpadł się podczas pierwszej jazdy po kilkunastu latach spędzonych w garażu:
„Bazarowe” rolki mogą wyglądać solidnie, mogą nawet stabilizować nogę jak należy podczas przymierzania – niestety wszystko do czasu. To, co pięknie wygląda na początku, szybko się zmienia.
Wystarczy kilka miesięcy regularnej jazdy aby odczuć, że wygodna rolka zaczyna uwierać, a stabilność jazdy jest coraz mniejsza. Niestety, tanie rodzaje plastiku szybciej ulegają zużyciu. Nawet jeżeli chcielibyście wymienić np. cholewkę, to możecie to tym zapomnieć, ponieważ w przypadku takich rolek nigdzie nie dostaniecie części zamiennych.
Jeśli zdarzy się Wam spotkać kogoś to będzie Was zapewniał, że ma już rolki z marketu 5 lat i wszystko jest ok – warto spytać ile razy na nich jeździł przez te 5 lat. Mieć nie znaczy jeździć.
But wewnętrzny – dbajcie o swoje stopy.
Jeżeli chodzi o ten element, fachowo zwany linerem, to sytuacja jest analogiczna jak w przypadku plastiku.
Pianki z których są zrobione linery z czasem ubijają się i tracą swoje właściwości. Jednak to, ile liner „pożyje” zależy oczywiście od jakości użytych materiałów. W markowych rolkach dostajemy rodzaje pianek, które dopasowują się do kształtów stopy, a w wielu wypadkach można je formować termicznie.
Pianki w „marketówkach” często wyglądają na grube, jednak z powodu niskiej ich gęstości i słabej jakości tworzywa, bardzo szybko się ubijają. Rolki szybko stają się zbyt luźne, kostka nie jest stabilizowana, a sama jazda staje się niekomfortowa. Niekiedy mamy do czynienia z dosłownie takimi piankami, jakie można znaleźć w gąbkach do mycia naczyń!!!
Nawet jeżeli w danym modelu można wymienić liner, koszt tego elementu to bardzo często więcej niż całe takie rolki „no name”. Z kolei w najtańszych wyrobach rolko-podobnych zamiast linera jest coś, co można nazwać najwyżej skarpetą.
Szyny, czyli złom.
Aluminiowe szyny w tych najtańszych rolkach są najczęściej dwoma cienkimi płytkami metalu przykręconymi z dwóch stron rolki.
Faktem jest, że markowi producenci też stosują podobne rozwiązanie – jednak u nich szyny są dużo lepiej wykonane, o dodatkowo wzmocnionej konstrukcji (np. poprzez odpowiednie profilowanie aluminium), grubszych ściankach i z wyższej klasy stopu.
Kolejnym problemem jest często niepoprawnie podawana długość szyny oraz maksymalna wielkość kółek, która do niej się mieści. Zdarza się, że producent podaje 4x80mm, a mieszczą się maksymalnie 78mm – czyli rozmiar, którego nawet nie można normalnie dostać. Koła 80 mm w teorii do szyny wsadzimy, ale nie ma pomiędzy nimi milimetrowej przerwy co powoduje, że się nie kręcą. Mogą także ocierać o spód buta.
Słaba sztywność szyny połączona z butem wykonanym z miękkiego plastiku jest nie tylko niekomfortowa, ale utrudnia także przyjęcie poprawnej pozycji do jazdy, a przez to bardzo niebezpieczna.
Co więcej – połączenie aluminium ze słabym plastikiem mocno pracuje, przez co zaczyna się odkształcać. Wtedy szyna „pływa” pod butem.
Istnieją także dziwne hybrydy rolek i wrotek, z dwoma tylnymi kołami położonymi równolegle, na których nie da się skręcać ani jak na wrotkach (brak skrętnych trucków) ani jak na rolkach (kółka nie są ustawione w jednej linii). W takich wynalazkach nie da się normalnie jeździć!!!
Części zamienne – a raczej ich brak.
W tym wypadku piętrzą się problemy. Poczynając od osi o średnicy 6mm, mocujących kółka, które zostały już dawno wycofane przez większość markowych producentów, przez gumki do hamulca, kończąc na klamrach.
O ile bardziej wytrwali mogą kombinować, starając się dopasować części innych firm, o tyle często złamana klamra wiąże się z wymianą całej rolki. Tak, czy inaczej – naprawdę szkoda zachodu. Jeżeli całe rolki kosztowały 150zł, to „sypać” się w nich z biegiem czasu będzie coraz więcej elementów, a koszt części zamiennych szybko przekroczy cenę pierwotnego zakupu.
Nie kupujcie byle czego.
Powodem zakupu rolek marketowych jest często: „kupię takie bo nie wiem czy mi się spodoba”.
Niestety, najpewniej nie spodoba się. Bo jak ma się spodobać, jeżeli zaczniemy swoja przygodę z rolkami od modelu, który nie działa nawet jak pełnoprawny sprzęt sportowy i nie gwarantuje ani wygody ani bezpieczeństwa jazdy? Parafrazując – jeżeli pojedziecie na stok z plastikowymi nartami, raczej się tam ponownie nie wybierzecie.
Obecnie na rynku funkcjonuje sporo wypożyczalni rolek, a na różnego rodzaju serwisach internetowych można kupić dobry, używany sprzęt. Sklepy specjalistyczne oferują także zakupy na raty, jeżeli nie możecie sobie pozwolić na większy jednorazowy wydatek.
Należy też uważać na pułapkę przy zakupie kiepskiej jakości rolek w sklepie stacjonarnym. Wbrew obiegowej opinii, żadna ustawa nie reguluje polityki zwrotów przy takich zakupach – sprzedawca nie ma prawnego obowiązku przyjęcia zwrotu. Od tej reguły są oczywiście wyjątki (np. „towar niezgodny z umową”), jednak w przypadku rolek ciężko z nich skorzystać.
Gdzie kupić markowe rolki chyba przypominać nie musimy. Zapraszamy do naszego sklepu partnerskiego bladeville.pl
Najnowsze komentarze